Lukas Podolski

Najlepsze polskie forum o Lukasie Podolskim...

Ogłoszenie

Zapraszam wszystkich gości do rejestracji. Wszystkie posty dostępne po zalogowaniu.

#1 2008-07-06 18:53:51

Saamiya

Administrator

Zarejestrowany: 2008-07-05
Posty: 37
Punktów :   

Podolski jak bohater filmowy

Nie pamiętam tytułu ani nazwiska autora, ale treść opowiadania, które czytałem w dzieciństwie, tak mocno mnie wzruszyła i przejęła, że pamiętam ją do dziś. Jego bohaterem był pewien piłkarz, dla którego dzień największej sportowej chwały był jednocześnie dramatycznym przeżyciem. Młody emigrant z Polski strzelił decydującego gola w finale mistrzostw świata, grając w reprezentacji Niemiec.

Euforia była ogromna, bohater dnia wcale się jednak nie cieszył, bo przeciwnikiem niemieckiego zespołu w owym finale była - jak daleko może zajść fikcja literacka! - reprezentacja Polski. O niewiarygodnych wydarzeniach mówi się często, że są „jak z filmu”. Jest odwrotnie - fantazja scenarzysty czy autora nie jest w stanie przebić tego, co się dzieje w prawdziwym, niewyimaginowanym życiu. Przecież ten młody chłopak to urodzony w Gliwicach, a dokładnie w Sośnicy, czyli tam, gdzie Włodzimierz Lubański, Łukasz Podolski, reprezentant Niemiec, zdobywca dwóch zwycięskich dla Niemców bramek w niedzielnym meczu mistrzostw Europy.

Przy pierwszej bramce pomyślałem sobie: „Nie ma gola, Podolski się nie cieszy, a więc pewnie zobaczył już, że sędzia podniósł chorągiewkę, sygnalizując spalonego, czego nie dostrzegli jeszcze komentujący mecz koledzy Borek i Kołtoń”. Dopiero po chwili przypomniałem sobie jego odważną wypowiedź dla jednej z niemieckich gazet jeszcze przed poprzednim meczem z Polską na mistrzostwach świata: „Jeśli strzelę gola Polakom, nie będę się cieszył!”. Akurat wtedy nie strzelił i wszyscy chyba zapomnieli o tej obietnicy, ale nie on sam. Pozostał wierny sobie!

Trzeba było jeszcze uważnie patrzeć, co działo się po meczu. Podolski chodził po boisku, głaszcząc emblemat niemieckiej federacji na koszulce, bo to przecież w tej drużynie teraz gra, a potem zamienił się na koszulki z Lewandowskim i chyba jako jedyny z Niemców od razu ją założył i chodził w niej po boisku, dziękując za wiwaty niemieckich kibiców. W koszulce z białym orłem! Ale łzawa scena - powiedzieliby filmowi krytycy. Film - filmem, ale życie - życiem. Za Łukasza Podolskiego życiową drogę wybrali rodzice, gdy on sam był dzieckiem i pewnie niewiele rozumiał z tego, co się wokół niego dzieje. Wyjechali do Niemiec, szukając lepszego, dostatniejszego i spokojniejszego życia dla swojej rodziny. Takich przypadków jest setki tysięcy, nie w każdej rodzinie rodzi się jednak wielki piłkarz, co stwarza określone dylematy. Jego wybór - gra w reprezentacji Niemiec - nie ma nic wspólnego z wyrzeczeniem się polskości i brakiem patriotyzmu. Wyzwiska, jakimi obrzucili go niektórzy polscy kibice jeszcze na meczu, wytłumaczyć można wzrastającym w postępie geometrycznym w miarę kufli wypitego piwa kibicowskim szowinizmem.

Nic nie usprawiedliwia jednak i nie tłumaczy wybryku pewnego błazna ze zbrankrutowanej partii, przez jakiś czas wiceministra edukacji, którego najważniejszą zaletą w oczach ówczesnego premiera był pewnie równie nikczemny wzrost. Ten pan nazywa się Mirosław Orzechowski i chociaż nie sprawuje już na szczęście żadnej funkcji, dość często przedziera się swoimi kuriozalnymi wypowiedziami na łamy prasy, podczas gdy w istocie należałoby go dla zasady i dla zdrowia psychicznego ogółu społeczeństwa ignorować.

Ale skoro wiadomość poszła w świat (chociaż na świecie trudno było w nią komukolwiek uwierzyć), zareagować i skomentować trzeba. Zażądał on bowiem... pozbawienia Podolskiego, a także Mirosława Klosego, polskiego obywatelstwa za strzelenie owych bramek, bo obaj takowe z racji urodzenia w Polsce posiadają, niezależnie od niemieckiego. Dlaczego nie od razu postawić przed sądem za zdradę stanu - pan Orzechowski zapomniał podekscytowany pewnie medialną egzaltacją, że to był tylko mecz piłkarski, a nie bitwa pod Grunwaldem czy walki o Berlin w 1945 roku.

Nie sposób z czymś takim polemizować racjonalnymi argumentami. Ktoś, kto chciałby, by Polskę odgrodzić od zgniłego świata wysokim murem, a wewnątrz tego muru klepać tylko pacierze na klęczkach, wywodzi się akurat z Łodzi, miasta jak rzadko które wyrosłego ze współpracy kilku narodów, w tym także niemieckiego. Nie sięgając po przykłady z innych dziedzin życia - wśród „ojców” łódzkiego sportu nie brak nazwisk Niemców, którzy tu się osiedlali i tworzyli sobie swój własny „Heimat”. Nikt z nich nie wyrzekał się wiary i kultury, ale przecież żyli w tym środowisku i z nim byli, także uczuciowo, związani. Wykreślenie ich z historii byłoby skandaliczną manipulacją i zamazywaniem rzeczywistości. Ile trzeba złej woli i zaślepienia, a może tylko idiotycznej chęci zwrócenia na siebie uwagi, by występować z takimi pomysłami akurat po meczu, w którym w naszym zespole zagrał Roger, Brazylijczyk z polskim obywatelstwem o wiele bardziej „sztucznym” niż niemiecki paszport Podolskiego.

O tym, jak wygląda dzisiejszy świat, a w nim także piłka nożna, świadczy fakt, że z trzech niemieckich napastników grających przeciwko Polsce w Niemczech urodził się tylko jeden, który akurat nazywa się... Gomez, bo ma ojca Hiszpana. Granice się zacierają, „ojczyzna” dzisiaj to już coś innego niż 100 albo 50 lat temu, a jedyna korzyść z umysłowego wybryku byłego na szczęście ministra, to kolejne uświadomienie wszystkim faktu, że piłkarskie mecze międzypaństwowe stają się anachronizmem. Ale skoro na szczęście nie ma wojen, to musimy gdzieś przecież powalczyć z odwiecznym wrogiem naszym - Niemcami.

Tygodnik Kibica, Wojciech Filipiak

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.shinobibitwa.pun.pl www.sporttechlive.pun.pl www.monavie.pun.pl www.kuchniappdladzieci.pun.pl www.legionyciemnosci.pun.pl